Patrycja |
Wysłany: Wto 18:23, 03 Cze 2008 Temat postu: Podobny, ale nie ten sam. |
|
Zauważyłam wiele postów dotyczących facetów spotkanych przez przypadek na mieście, łudząco podobnych do Johnny'ego. Postanowiłam napisać o tym temat.
O Johnnym zawsze myślałam przeciętnie 20 razy dziennie, wydawało mi się, że to już przesada, ale myliłam się. Okazało się, że może być jeszcze gorzej. Jakieś 2 miesiące temu (jestem tu od niedawna, i rzadko zaglądam na forum - kompletny brak czasu) przeczytałam wyznanie Nadii o jej obsesji i nie mogłam uwierzyć, że można aż tak kochać drugą osobę. U mnie wszystko zaczęło się, mniej więcej, właśnie 2 miesiące temu. Wybierałam się ze znajomymi na jakiś festyn ("Dni 'czegoś tam' ", nie pamiętam; kto by patrzył na nazwę, ważne, że coś się dzieje w tej mojej małej mieścinie). Siedzę, słucham sobie jakiś występów, śpiewy, tańce, jakieś tam bzdety. Siedziałam na jednym z wyższych rzędów, z racji że moja koleżanka złamała nogę i ciężko jej było schodzić na dół po schodach w nodze oblepionej gipsem. Całe wydarzenie miało miejsce na dworze, i wstęp był bezpłatny, więc łatwo się domyślić że trochę osób przyszło. Na szczęście, nie wiele usiadło przede mną, i mogłam wszystko dobrze widzieć. A zależało mi na tym, gdy nagle pojawił się ON. Łudząco podobny do Johnny'ego. Mniej więcej w tym samym wieku co on. Podobny styl, włosy prawie że identyczne. Miał bródkę i wąsy, no po po prostu identyczny. Wyglądał jak Johnny z długimi włosami (przykład: http://www.gumoweucho.pl/wp-content/uploads/2006/07/deep.jpg )
Z wrażenia aż stanęłam, żeby lepiej zobaczyć. Ludzie zwracali mi uwagę, ale ja ich jakby nie słyszałam. Siedział w pierwszym rzędzie, piątym od lewej strony. Wszystkie krzesła ( a raczej siedziska, nie wiem jak to nazwać ) były ustawione jak w każdym przeciętym amfiteatrze, poszukajcie sobie na googlach, jak ktoś nie wie jak to wygląda .
Kontynuując, musiałam wstać, gdyż jestem niską osobą jak na swój wiek. Po chwili okrzyków, żebym usiadła, zrobiłam to, i nie pomyślałam, że mógł zobaczyć jak się na niego gapię. Zawsze mam przy sobie torebkę, a w niej wszystko co dla najważniejsze. Zdjęcie Johnny'ego, okulary, portfel, klucze do mieszkania, i takie tam. Wzięłam więc okulary, nie zwracałam uwagi na to, że wszyscy się gapią na mnie jak na idiotkę. Wtedy było dość chłodno, w ogóle nie było ciepło, ale dla mnie to się nie liczyło. Ważne było to, że okulary są przyciemniane, i że On nie zauważy, że na niego spoglądam. Miał córeczkę obok siebie (mniej więcej w wieku Lilly-Rose, również bardzo podobna ), i prawie ciągle się do niej odwracał, śmiał się i dawał jej buziaki. Jeszcze bardziej zaczął mi przypominać Johnny'ego. Ta jego troska o dzieci i w ogóle... Pocieszało mnie to, że w pobliżu nie ma mamy dziewczynki, ale wiedziałam, że jakoś to dziecko MUSIAŁO powstać, a chyba wszystkie wiemy, jak to się robi... Nie mogłam znieść tego faktu, byłam cholernie zazdrosna! Nigdy tak we mnie nie pulsowało. Ale jednocześnie też cieszyłam się, że skoro już ma to dziecko, to tak wspaniale się nim opiekuje. Ciągle się do niej odwracał, a przy okazji widziałam jego twarz. Od razu przypominał mi się Johnny... Rzecz w tym, że robił prawie wszystko tak jak on! Identycznie zaczesywał ręką te długie włosy... Aż żal się przyznać, ale miałam nieczyste myśli! Przy nim, a raczej 20 m dalej, czułam się bliżej Johnny'ego. Ten Johnniasty (nie wiem, jak go inaczej opisać) był ładny, ale Johnny bije go łeb na szyję. To, że tak dziwnie się zachowywałam miało tylko jeden powód: wyobrażałam sobie, że to właśnie Johnny tam siedzi. Nie musiałam zbytnio wysilać wyobraźni, bo byli nieziemsko do siebie podobni. To wszystko sprawiało, że straciłam poczucie czasu i okazało się, że gapiłam się tak na niego ok. półtorej godziny. Dla mnie to było 15 minut... Nie przypuszczałam, ze aż tak bardzo go kocham! To znaczy Johnny'ego, podziwiam go za tę jego skromność, uwielbiam jego styl ubierania się, kocham w nim WSZYSTKO. Każdy ma jakieś wady, ale w Johnnym nie zauważyłam na razie żadnej.
Gdy już podziękowano za występy, a on wstał, wziął córeczkę "na barana" i zaczął udawać z nią samolot ( ), popłakałam się, przeprosiłam przyjaciół, że muszę już iść (mieliśmy się wybrać jeszcze do parku) i poszłam szybko do domu. Nie było nikogo, i od razu włączyłam komputer, zaczęłam oglądać jego zdjęcia i oglądać filmy na YouToube. Trwało to ok. tygodnia, po czym przypomniałam sobie odpowiedzi do postu z wyznaniem Nadii, że ma na jego punkcie obsesję. Mówiłyście tam, dziewczyny, że trzeba w takich chwilach sobie z Johnnym odpuścić, spróbować zapomnieć. Spróbowałam. Na początku było trudno, nigdzie nie wychodziłam. W końcu przyszli przyjaciele i gdzieś wyciągnęli. Chociaż i tak byłam smętna i markotna... To było jak depresja.
Postanowiłam całkowicie zapomnieć o Johnnym, co było bardzo trudne. Kilka lat oglądania jego filmów, zdjęć, wywiadów, cały pokój jest oblepiony jego plakatami, mam z nim kubek, pościel... I tak nagle zapomnieć? Zdjęcłam plakaty i zaczęłam robić coś innego. Poświęciłam się sztuce. Tak, sztuce Kocham malować i chcę rozwijać swój talent, ale wcześniej nie było to możliwe, ze względu na brak czasu. Teraz tylko się uczyłam i rysowałam. I to mi pomogło. Teraz patrzę już inaczej na Johnniastego, wiem, że to nie był Johnny. To był zwykły facet. Najzwyklejszy w życiu. Jednak Johnny zawsze znaczył dla mnie wiele, znaczy, i będzie znaczyć. Nic tego nie zmieni. Ale teraz rozumiem co przeżyła Nadia i ja też, podobnie jak ona, odpuściłam sobie na jakiś czas to forum. Teraz wróciłam, szczęśliwa, pełna życia Cieszę się, że mam was dziewczyny, gdyby nie te wasze posty, to nie wiem, czy bym z tego wyszła. Nie miałabym się komu wyżalić, komu opowiedzieć, i czyich rad, skierowanych do Nadii, słuchać. Za wszystko wam dziękuję ;* I radzę wam: kochajcie Johnny'ego, jak kochacie teraz. Ale spoglądajcie na niego z umiarem, bo kiedyś możecie wpaść w obsesję
Myślę, że wiele z was też podzieli się swoimi wspomnieniami o facetach, którzy byli podobni do Johnny'ego  |
|