Autor Wiadomość
Pirania
PostWysłany: Śro 2:22, 31 Gru 2008    Temat postu:

dzięki za wywiady. Chyba kupię tą płytę!
Brenda
PostWysłany: Pią 1:23, 07 Mar 2008    Temat postu:

Caro'tka napisał:
PAULA napisał:
Jezu nawet nie wiedziałam że to Johnny namalował okładke nopwej płyty Vanessy ! Very Happy


Ja tez nie wiedziałam! Juz nawet zastanawialm sie nad kupnem tej płyty XDD Achh...

Ja tak z czystej ciekawosci bedąc w Empiku zajrzałam pod zakładkę ,,Vanessa Paradis" i widziałam tę płyte, nie wiedziałam jednak że to Johnny spłodził takie dzieło Very Happy
W wiekszym formacie :



Mogłabym mu pozować nawet nago Cwaniak
Caro'tka
PostWysłany: Czw 16:10, 06 Mar 2008    Temat postu:

PAULA napisał:
Jezu nawet nie wiedziałam że to Johnny namalował okładke nopwej płyty Vanessy ! Very Happy


Ja tez nie wiedziałam! Juz nawet zastanawialm sie nad kupnem tej płyty XDD Achh...
PAULA
PostWysłany: Czw 12:49, 06 Mar 2008    Temat postu:

Jezu nawet nie wiedziałam że to Johnny namalował okładke nopwej płyty Vanessy ! Very Happy

Dzieki za wywiady Very Happy
Caro'tka napisał:
Dziewczyny lecimy słuchać tej piosenki 'Keep your lamp trimmed and burning'! Smile I wyobrażcie sobie, że Johnny przy tym płacze, ojej ;*;*;*

Jaki on jest kochany
Caro'tka
PostWysłany: Śro 16:15, 05 Mar 2008    Temat postu:

Dziewczyny lecimy słuchać tej piosenki 'Keep your lamp trimmed and burning'! Smile I wyobrażcie sobie, że Johnny przy tym płacze, ojej ;*;*;*


'Bravo Girl!' Nr 5 28.02.2008r.

GiRL!: W lutym wchodzi na ekrany kin twój nowy film 'Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street'. Śpiewasz w nim nieprzerwane arie. Czy Ty w ogóle potrafisz śpiewać Smile?

JOHNNY: To muszą ocenic widzowie. Zaczynałem moją karierę jako gitarzysta w zespole, w którym czasami dawano mi zaśpiwać w tle:). Kiedy jednak zaproponowano mi role w musicalu, nie miałem zielonego pojęci, czy sobie z tym poradzę. Ale podjąłem wyzwanie.

GiRL!: Czy wciąż jeszcze grasz od czasu do czasu na gitarze?

JOHNNY: Nie, nie od czasu do czasu. Gram na gitarze codziennie! Muzyka to coś cudownego. Ale prawdziwa rozkosz to umieć i móc to robić, toteż wciąż regularnie ćwiczę. Nie dlatego, że jestem taki gorliwy, ale dlatego, że sprawia mi to przeogromną przyjemność!

GiRL!: Ach, więc teraz już wiemy, dlaczego związałeś sie z piosenkarką Vanessa Paradis!

JOHNNY: (śmiech) Muzyka jest sexy. Bez wątpienia. A Vanessa robi ja na pełnych obrotach. Jestem z niej dumny.

GiRL!: Czemu właściwie sie nie pobierzecie?

JOHNNY: Nie mam nic przeciwko małżeństwu. Dla mnie i dla mojej dziewczyny jest to jednak sprawa drugorzędna. Ja traktuję Vanesse i dzieci jako nierozerwalną jedność. To jest mocna lojalność. Wzajemna pomoc. I gorąca miłość. Czy stempel na kawłałku papieru jest faktycznie ważny?

GiRL!: Mieszkasz we Francji. Czy Twoje dzieci, Jack (5) i Lily Rose (Cool, czuja sie bardziej Francuzami czy Amerykanami?

JOHNNY: I tym, i tym. Mają podwójne obywatelstwo.

GiRL!: A mają szansę na normalne dzieciństwo z tak słynnymi rodzicami?

JOHNNY: Nie żyję jak gwiazda. Poza premierami i galami wiode normalne życie. Jest gotowanie, majsterkowanie, robimy wycieczki, odwiedzamy przyjaciół. Opowiadamy sobie historyjki, kłócimy się i śmiejemy. Tylko czasami mama zaśpiewa na jakiejś scenie, a tata włoży komiczny kostium Wink.

Za wszelkie błędy i literówki przepraszam Smile

Dodaje tez skan wywiadu, żebyście mogły luknąc jak to wygląda Wink:
http://images27.fotosik.pl/170/6a6fc796907e237f.jpg

Miłej lektury Wink
CZARNA
PostWysłany: Śro 13:56, 05 Mar 2008    Temat postu:

Wywiad z czasopisma "Skip Magazine" (2003 r.)

(źródło:internet przetłumaczyła:Kasia)



Skip Magazine: Johnny masz nowy kapelusz! Co stało się ze starym, z którym praktycznie nie rozstajesz się od lat ??? Czy go wyrzuciłeś?



Johnny: Nie. Dałem mu odpocząć. Wysłałem go na wakacje. Był bardzo zniszczony. Teraz mam ten. Jest wspaniały.



Skip Magazine: Skąd wzięła się twoja fascynacja kapeluszami?



Johnny: Wiesz, to jest mój prywatny hołd dla lat 30-tych i 40-tych, w których mężczyźni nosili kapelusze, garnitury, krawaty dla zasady. Myślę, że powinniśmy ożywić ten styl.



Skip Magazine: A jeśli mówimy o modzie, w filmie: "Pewnego razu w Meksyku - Desperado 2" byłeś ubrany w najbardziej nieprawdopodobną koszulkę, jaka pojawiła się na planie filmowym. Czy wybrałeś ją sam?



Johnny: Pewnie. (śmiech). Kiedy rozmawiałem o roli z reżyserem filmu, oboje pomyśleliśmy, że agent Sands jest jak niezmienny turysta. Dlatego też zadzwoniłem do paru ludzi i powiedziałem aby przesłali mi najbardziej niesamowitą koszulkę jaką mogli znaleźć. Dostałem na przykład super koszulkę z napisem "I'm with stupid" od mojej siostry, która jest moją ulubioną.



Skip Magazine:Chociaż twoja rola jest prawie tak samo długa jak Antonio Banderas'a, tylko 9 dni strzelania, nie wydaje ci się odpowiednia dla ciebie?



Johnny: Własnie to powiedziałem. High Definition Digital Video. Ta technologia jest niesamowicie szybka. Robert używał nową markę Hddv-Camera. Ogromną niespodzianką było jak prosto i elastycznie można pracować z taką kamerą. Mówiąc szczerze była to tylko malutka rólka, za szybka jak dla mnie. Jiedy skończyłem kręcenie moich scen, nie chciałem wyjeżdżać - więc Robert napisał dla mnie mini-rolę, grałem księdza w konfesjonale (wyciąga papierosa i wkłada do ust, zawahał się) Czy nie będzie przeszkadzać pani jeżeli zapalę?



Skip Magazine: Nie, oczywiście, że nie. Przecież jesteśmy w Europie.



Johnny: Och tak, racja (śmiech). Gdzieś w innym wywiadzie powiedziałem, że jeżeli przeprowadzę się do Francji to tylko dlatego żeby móc znów palić w spokoju (uśmiech). Oczywiście to nie był powód. Cieszę się życiem w Europie.



Skip Magazine: Czy nie tęsknisz za rodzinnym domem?



Johnny:No cóż, nadal mam tam apartament i podrózuję między kontynentemi. To wielki przywilej, że go mam i możliwe, że pozostanę przy tym.



Skip Magazine: Gdzie będą dorastać twoje dzieci?



Johnny:We Francji. Sądzę, że L.A. nie jest dobrym miejscem dla dzieci. Tam wszystko dzieje się szybko i wszystkigo jest za dużo. Za szybko się tam dorasta. I tak jesteśmy za krótko dziećmi, a chciałbym aby moje dzieci były nimi tak długo jak to tylko będzie możliwe.



Skip Magazine: Czy myślisz, że dorastanie w L.A jest niebezpieczne?



Johnny: Cały świat jest niebezpieczny.



Skip Magazine: Za czym tęsknisz kiedy jesteś we Francji?



Johnny:Za "Pink's hot dogs" (śmiech). I oczywiście za przyjaciółmi i rodziną. Ale nie chcę mieszkać w miejscu, gdzie wszystko jest tylko o filmie, gdzie wszyscy mówią tylko o tym kto do kogo strzelał. Chcę rozmawiać o kozach, książkach i malarstwie.



Skip Magazine: Dlaczego o kozach?



Johnny: Och, uwielbiam kozy (śmiech)



Skip Magazine: Masz jakieś zwierzęta?



Johnny: Mam kucyka, dużo psów i parę półszlachetnych kotów. I bardzo, ale to bardzo dużo insektów.



Skip Magazine: Co będziesz robić, jak nie będziesz już pracować?



Johnny: Będę spędzał czas z moimi dziećmi. Albo one ze mną. Moje dzieci wymagają dużo uwagi, cały czas chcą być z mamą i tatą.



Skip Magazine: Bawiąc się z dziećmi wykorzystujesz swoje doświadczenie aktorskie?



Johnny: Może (śmiech). Moja córka uwielbia bawić się ze mną lalkami barbie. Każda jedna lalka ma inną osobowość.



Skip Magazine: Jesteś Kenem?



Johnny: Och nie. Gram damskie role.



Skip Magazine: Czy twoje życie zmieniło się po sukcesie w filmie "Piraci z Karaibów"?



Johnny:Jeszcze nie, może to przyjdzie z czasem. Nadal jestem w szoku, po tym jaką rolę zagrałem. Jestem bardzo wdzięczny, że dzięki niej tysiące dzieci mnie zobaczą. Kiedy małe dzieci zatrzymują mnie na ulicy i krzyczą" "hej ty jesteś kapitan Jack Sparrow" czuję się głęboko dotknięty. Nigdy nie bło lepiej.



Rozmawiała Gini Brenner





=======================================================


Wywiad z pisma "You Magazine" (28 września 2003r.)


(źródło:internet przetłumaczyła:Kasia)



Johnny Depp (40) zagrał w ponad 30 filmach, w tym: Edward Nożycoręki, Jeździec bez głowy, Czekolada i Piraci z Karaibów. Mieszka we Francji z Vanessą Paradis i dziećmi: Lily-Rose (4) i Jackiem (2).



Gabrielle: Opowiedz mi o swoim nowym filmie.



Johnny: Nazywa się "Pewnego razu w Meksyku" i jest drugą częścią trylogii Roberta Rodriguez'a. Pierwsza część to "Desperado".



Gabrielle: Nie grasz tam bohatera, prawda?



Johnny: Właściwie nie. Gram agenta CIA, który jest nieszczęśliwą, naprawdę niemiłą osobą. Faktycznie jest bardzo zły i złośliwy. Paskudny facet, bardzo szkodliwy.



Gabrielle: Jak wybierasz swoje role?



Johnny: A więc, nie pracuję dla pieniędzy, tego jestem pewien! Do udziału w większości filmów jestem zapraszany. Nie wybieram sobie filmów, w których jest dużo akcji, eksplozji oraz gdzie ludzie są w niebezpieczeństwie - z wyjątkiem "Piratów z Karaibów", oczywiście.Zazwyczaj wybieram filmy, które są dobre dla mnie i mam nadzieję, że publiczność zawsze znajdzie w nich coś interesującego. Jak do tej pory wydaje się, że to tylko praca.



Gabrielle: Czy martwisz się o to, czy jesteś "w" czy "poza"Hollywood?



Johnny: Jestem szczęśliwy, że nie wiem nic na temat kto jest "w" a kto "poza" w Hollywood. Nie oglądam współczesnych filmów. Oglądam tylko animowane filmy Disneya, które uwielbiam - oglądam je z moją córką. Nie czytam magazynów i nie wiem, co kto akurat robi, nie wiem kto przeżywa porażki, a kto sukcesy i tak jest dobrze - ignorancja to rozkosz.



Gabrielle: Który bohater z którym grałeś jest Twoim odwzorowaniem?



Johnny: Marlon Brando. Był świetnym bohaterem, przyjacielem i naczycielem, a także najśmieszniejszym facetem jakiego spotkałem.



Gabrielle: Opisz mi swój dzień kiedy nie jesteś na planie filmowym.



Johnny: To jest niesamowite. Wstaję i przygotowuję butelkę mleka dla syna, a potem śniadanie dla moich pań. Później włóczymy się po mieście. Kiedy wracamy do domu bawimy się z dziećmi w piaskownicy albo na huśtawkach. Wieczorem piję wino, a potem idę spać. To jest cały mój dzień - kocham to.



Gabrielle:Jak zmieniła cię rodzina?



Johnny: Ona dała mi życie. Czuję się lepiej we wszystkim. Przez wiele lat gubiłem się w pewnych dziedzinach życia, takich jak dorastanie i brak możliwości rozróżnienia co jest dobre, a co złe. Teraz już wiem, ponieważ Vanessa i mojw dzieci nauczyły mnie tego. Mie mogę powiedzieć, że przeszłość już całkowicie odeszła. Jest ciągle tutaj, ale jeszcze nigdy w życiu nie byłem bliżej światła niż teraz.



Gabrielle: Jakie było twoje dzieciństwo?



Johnny: Bardzo niespokojne. Małżeństwo moich rodziców nie było szczęśliwe, rozstali się gdy miałem 15 lat. To było coś na co czekałem od lat. Pamiętam jak na nich patrzyłem i myślałem "O Boże, to jest tortura, niech zakończą już ten związek" Potem mama zachorowała i moja uwaga skupiła się tylko na niej.



Gabrielle: Kiedy nawiązałeś kontakty ze swoją rodziną?



Johnny: Kiedy spotkałem Vanessę. Ona była w pewnym rodzaju cudem w moim życiu. Czułem się bardzo dobrze kiedy była obok mnie.



Gabrielle: Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?



Johnny: "Keep your lamp trimmed and burning" ( tłum: trzymaj swą lampę udekorowaną i płonącą ). To duchowe słowa śpiewane przez kolesia, który nazywa się Billie Willie Johnson. Był on bluesowym piosenkarzem z niezwykłym talentem. Był również kaznodzieją, a to jest piosenka religijna. Ona przyprawia mnie o płacz.



Rozmawiała: Gabrielle Donnley
Nelly
PostWysłany: Nie 20:51, 09 Wrz 2007    Temat postu:

Johnny jest zawsze taki skromny, kobiety uznają go za najseksowniejszego na świecie a on nadal uważa sie za przeciętnego gościa. Co za typ ... Razz Ale to nawet spoko że sie nie wywyższa
Nadia
PostWysłany: Śro 21:06, 05 Wrz 2007    Temat postu:

Muzyka w Edwardzie była piekna, zgadzam sie z Johnnym. W połaczeniu z flmem to juz wogole płacz Wink
Nadia
PostWysłany: Śro 20:54, 05 Wrz 2007    Temat postu:

Muzyka w Edwardzie była piekna, zgadzam sie z Johnnym. W połaczeniu z flmem to juz wogole płacz Wink
angel9876
PostWysłany: Wto 12:29, 04 Wrz 2007    Temat postu:

gdzieś już czytałam ten wywaid,ale było to dośc dawno...
Brenda
PostWysłany: Czw 20:58, 30 Sie 2007    Temat postu:

To piekne że facet potrafi być tak wrażliwy. Oglądąłam Edwarda ale muzyki nie pamiętam Sad Musiała byc piękna skoro Johnny sie popłakał
Madzia
PostWysłany: Śro 22:57, 29 Sie 2007    Temat postu: Wywiady w języku polskim

Wywiad Yoli Czaderskiej-Hayek z Johnnym Deppem

Yola Czaderska-Hayek: Na ekrany polskich kin wszedł niedawno film "Blow", w którym grasz główną rolę. Twój bohater to postać autentyczna - człowiek, który z handlu narkotykami uczynił prawdziwy przemysł. Dlaczego zgodziłeś się zagrać kogoś takiego?


Johnny Depp: Rzeczywiście, z początku wydaje się, że George Jung, w którego się wcielam, to niezbyt przyjemny gość. Przemycał narkotyki, porzucił rodzinę... Tymczasem, gdy poznałem prawdziwego George'a, zrozumiałem, że to człowiek, w którym kryje się coś więcej. Spędziłem z nim dwa dni w zakładzie karnym w Otisville. Okazał się bardzo miłym, sympatycznym i inteligentnym facetem. Po prostu starał się robić to, co umiał najlepiej. Żądza pieniądza zrodziła się w nim pod wpływem chorobliwie chciwej matki, przez całe życie jednak miał w głowie ideały, jakie wpajał mu ukochany ojciec... Pomyślałem, że to byłoby ciekawe wyzwanie, zagrać takiego człowieka.


Y. Cz-H: Opowiedz o swoich rozmowach z George'em. Czy zwierzył Ci się, jaki był jego najlepszy i najgorszy moment w życiu?


J. D.: Wydaje mi się, że George wciąż wraca myślami do dawnych lat, kiedy sprawy nie zaszły jeszcze zbyt daleko. Nie sądzę, żeby miło wspominał czasy, kiedy zajmował się przemytem. Rozpamiętuje raczej dni swojej młodości - zanim zaczął szkodzić sobie i innym. A najgorsza rzecz, jaka spotkała go w życiu? Z pewnością utrata córki. Kiedy trafił do więzienia, nie mógł zrobić nic, aby ją odzyskać. Najsmutniejsze jest to, że George nadal siedzi w więzieniu. To bardzo silny, bardzo pozbierany człowiek, ale nie stanowi już zagrożenia dla społeczeństwa. Spłacił swój dług, dostał nauczkę. Ma wielkie wyrzuty sumienia. Załamał się, widząc, jakie efekty przyniosła wpojona mu w dzieciństwie chciwość. Można go potraktować jako ofiarę, która przeistoczyła się w potwora. Naprawdę stał się potworem. Użyłem nawet tego słowa w rozmowie z nim. Nie ma tego wprawdzie w ostatecznej wersji filmu, ale jakiś czas temu umieściłem w scenariuszu wypowiedź, w której George to potwierdza. W scenie na sali sądowej mówi: "Jestem potworem. Sprowadziłem do kraju ogromną masę kokainy. To ja uzależniłem od niej wasze dzieci. Jestem okropnym człowiekiem". Zapytałem go: "Czy czujesz się jak potwór?" Odrzekł: "Zdecydowanie tak, bez dyskusji". Nie sądzę, żeby zaniedbywał swoją córkę. Wydaje mi się, że chciał doprowadzić do końca ostatnią operację, żeby móc się wycofać. Wierzę, że to prawda. Jestem przekonany, że postanowił sobie: "Dobra, jeszcze ten ostatni raz i wyskakuję z tego na zawsze". Wszystko jednak zakończyło się tragicznie.


Y. Cz-H: A jakie jest Twoje zdanie na temat narkotyków?


J. D.: Kiedy powiesz komuś: "Nigdy tego nie rób", możesz mieć pewność, że natychmiast poleci i to zrobi. Przypomnij sobie prohibicję. Kiedy powiedzieli: "Dobra, koniec z alkoholem, nikt więcej nie pije", ludzie, którzy nigdy wcześniej nie zaglądali do kieliszka, nagle postanowili się napić, bo to było zakazane. A jeśli powiesz: "Nie rób tego, bo ja to robiłem i wiem, czym to grozi - wiem, przez co sam przeszedłem"... Często się zdarza, że ktoś idzie do baru, tankuje ostro, a potem siada za kierownicą i powoduje wypadek albo przejeżdża kogoś. Albo robi się agresywny, wdaje się w bójkę, trafia do aresztu - diabli wiedzą, co się może wydarzyć. Marihuana w porównaniu z alkoholem jest dość łagodnym narkotykiem. Nie wyzwala agresji, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Niewiele samochodów rozbiło się dlatego, że ich kierowcy palili marihuanę. Nie mówię, że alkohol jest gorszy niż trawka. Ale wydaje mi się, że dowiedziono już tego.


Y. Cz-H: Pracowałeś w Hiszpanii z hiszpańskimi aktorami. Czy ich poczucie humoru różniło się od Twojego?


J. D.: Przekonałem się, że Jordi Molla w stu procentach kwalifikuje się do wariatkowa, a Penelope Cruz niewiele mu ustępuje. To niesamowici, zabawni ludzie. Dzieliła nas taka przepaść kulturowa, że nie spodziewałem się, aby przemawiało do nich moje szczeniackie, durne i zboczone poczucie humoru. Tymczasem chwytali wszystko w lot, nawet najbardziej absurdalne kawały. Javier Bardem to niesamowicie dowcipny facet. I piekielnie utalentowany. (Obaj panowie spotkali się na planie filmu"Zanim zapadnie noc" - od red.)

Jak się udała współpraca z Franką Potente na planie filmu "Blow"? Franka jest trochę zwariowana. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie ma wewnętrznych obaw, jest ciekawa świata i często się śmieje. Polubiłem ją od pierwszej chwili. To świetna dziewczyna i bardzo zdolna aktorka. Spodobała mi się jej ciekawość i dociekliwość. Jest w niej jakaś niewinność. Można jej powiedzieć cokolwiek i ona w to uwierzy. To takie słodkie, czyste i niewinne. Byłem też pod wielkim wrażeniem jej pracy. Zaimponowało mi, jak szybko opanowała angielski. Głupio się poczułem, bo - jak wiesz - mieszkam we Francji już jakiś czas i wciąż jeszcze borykam się z językiem. Moja mała córeczka mówi po francusku lepiej ode mnie.


Y. Cz-H: Jedno z australijskich czasopism umieściło Cię wśród najpiękniejszych ludzi świata...


J. D.: Jeśli chodzi o ustalanie kanonów piękna w kategoriach okładek czasopism, to nie jestem w tym szczególnie dobry. Wydaje mi się, że większą rolę odgrywa tu dobry makijaż czy światło, niż ja sam.


Y. Cz-H: Chciałabym zapytać Cię o wspomnienia z planu "Edwarda Nożycorękiego". Do czego najchętniej wracasz pamięcią?


J. D.: Zanim zobaczyłem gotowy film, udałem się do studia, gdzie Danny Elfman (kompozytor muzyki do "Edwarda Nożycorękiego" - Y.Cz.-H.) i Tim (Burton - Y.Cz.-H.) pracowali nad nagraniem ścieżki dźwiękowej. Była tam potwornie wielka orkiestra, dosłownie morze muzyków. Zaczęli grać główny temat z "Edwarda...". Nie minął ułamek sekundy, a ja już stałem cały we łzach. Spływały mi ciurkiem po twarzy. Ta muzyka mnie rozwaliła. Do dziś zresztą działa na mnie w ten sposób.


Y. Cz-H: Nie doszło do realizacji "Don Kichota" w reżyserii Terry'ego Gilliama. Bohater stworzony przez Cervantesa to ekscentryczny, szalony, nieprzewidywalny idealista. Czy czujesz jakiś związek z tą postacią? Co skłoniło Cię do zainteresowane się tą produkcją?


J. D.: Spodobało mi się, że Gilliam znacznie odszedł od książki, choć opowieść Cervantesa stanowi integralną podstawę i siłę napędową filmowej historii. To zakręcona rzecz w stylu Terry'ego Gilliama, kompletne szaleństwo. W "Don Kichocie" miałem zagrać faceta nazwiskiem Toby Grossini. To naprawdę okropny typ, uosobienie wszystkich negatywnych cech. Żyje we współczesnym świecie i nagle odbywa podróż w czasie. Don Kichotowi wydaje się, że jestem Sancho Pansą, no i zaczyna się. Ta wersja naprawdę bardzo miał różnić się od klasycznej powieści Cervantesa.


Y. Cz-H: Nie chciałbyś znowu zająć się reżyserią?


J. D. Chciałbym do tego powrócić gdzieś w przyszłym roku. Jeśli ktoś da mi na to pieniądze, z przyjemnością stanę za kamerą.

Wink

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group